Najbardziej reprezentacyjna ulica Gdańska doczeka się w końcu rewitalizacji, ale nie wcześniej niż w 2014 r. Na razie miasto ogłosiło przetarg na koncepcję przebudowy Długiej, Długiego Targu i Długiego Pobrzeża
Koncepcja ma odpowiedzieć na kluczowe pytania, np. o rodzaj nawierzchni, jaki pojawi się na Drodze Królewskiej, czy sposób zaznaczania dawnych przedproży, które kiedyś towarzyszyły kamieniczkom na Długiej.
- Nawierzchnia na Długiej, Długim Targu i Długim Pobrzeżu czasy świetności ma już za sobą - mówi Mieczysław Kotłowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. - Po rewitalizacji mniejszych uliczek przyszedł czas na te najważniejsze.
Według wstępnych założeń, nawierzchnia nie będzie wykonana z klasycznego bruku. W grę wchodzą m.in. płyty kamienne o ostrych krawędziach.
- Chodzi o to, aby nowa nawierzchnia była jak najbardziej funkcjonalna i przyjazna pieszym, a równocześnie elegancka i godna centrum ponadtysiącletniego europejskiego miasta - tłumaczy Kotłowski.
To nie wszystko. Na Długiej pojawić się mają elementy nawiązujące do historii tego miejsca. - Chcemy w jakiś sposób zaznaczyć istnienie w przeszłości przedproży, choć ich całkowita odbudowa nie wchodzi w grę. Podobna możliwość występuje w przypadku szyn tramwajowych, które w pewnej symbolicznej formie mogłyby się znaleźć w nowej nawierzchni - twierdzi Kotłowski.
W ramach projektu wymienione zostałyby instalacje podziemne, pojawiłoby się także więcej elementów małej architektury. Założenia do koncepcji zakładają także uporządkowanie szyldów i reklam oraz działalności ogródków gastronomicznych.
- Cały proces przygotowania do inwestycji potrwa co najmniej dwa-trzy lata. Po wykonaniu koncepcji, przyjdzie pora na projekty budowlane i wykonawcze. To oznacza, że na Euro 2012 nie zdążymy, a przecież nie możemy sobie pozwolić na rozkopanie Głównego Miasta na taką imprezę. Dlatego przebudowa ruszyłaby później, i to najprawdopodobniej w kilku etapach - mówi Kotłowski.
_________________ „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”.
Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że za pomysłem "odtworzenia przedproży" stoi lobby gastronomiczne, zainteresowane wynajmowaniem od miasta terenu przed lokalami na tzw. "ogródki piwne".
Cóż, zanim przyjdzie co do czego, to pewnie wszystko się pozmienia... Mimo to możemy se pogadać. Nie podoba mi się pomysł z wymianą nawierzchni na Długiej i Długim Targu. Te płyty są przecież nie tylko ładne, ale i bardzo charakterystyczne dla Gdańska. Przy okazji wycieczki na Wisłoujście Horhe (czy to może był Guidesailing?) opowiadał, że płyty pochodzą z nabrzeży w Nowym Porcie. Na forum Skyscrapercity przeczytałem natomiast przypadkiem w poście Dzikiego Rexa (znanego zresztą z naszego forum), że płyty te przybyły do nas ze Skandynawii jako balast statków, potem wypełnianych zbożem i innymi dobrami. Ciekawa informacja, wie ktoś coś więcej na ten temat?
Moim zdaniem płyty kamienne na Długim Targu i ul. Długiej położono w latach sześćdziesiątych albo i siedemdziesiątych XX wieku - wcześniej była tam normalna nawierzchnia uliczna, czyli bruk - może jakieś płyty kamienne w pasie chodnika, trzeba by przeanalizować stare zdjęcia (coś mi się kojarzy, że za czasów nadburmistrza Wintera zaczęto układać chodniki i to właśnie było jednym z głównych argumentów za likwidacją przedproży). Więc nie bardzo wierzę w przywiezienie obecnych płyt jako balastu na żaglowcach, bo gdzie miałyby być składowane przez kilkaset lat?
ruda napisał/a:
Czy wiesz coś więcej o tej koncepcji?
Sama powierzchnia przedproży jest chyba za mała dla gastronomi stąd może taki pomysł?
Dla gastronomii każda powierzchnia będzie za mała To środowisko jest strasznie pazerne na przestrzeń uliczną Głównego Miasta.
W tej chwili cała szerokość tzw. drogi królewskiej jest formalnie pasem drogowym administrowanym przez służby miejskie, przy czym miasto każdemu restauratorowi mówi, że wynajmie mu powierzchnię na ogródek sezonowy pod warunkiem otrzymania zgody Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków; przy czym zarówno restaurator, jak i miasto zainteresowane są tym, by zgoda dotyczyła maksymalnej możliwej powierzchni. W związku z tym konserwator podlega permanentnemu bombardowaniu wnioskami o zezwolenie na ustawienie przed lokalami najróżniejszych budek, namiotów foliowych, altanek z metaloplastyki itp. brzydactw. Próbą ucywilizowania tej sytuacji jest właśnie propozycja zmiany zagospodarowania Długiej i Długiego Targu w taki sposób, by wyraźnie wyodrębnić pas drogowy od pasa przylegającego do budynków – i tylko w tym drugim pasie ma być dopuszczalna sezonowa działalność gospodarcza. Ten pas ma stanowić nawiązanie do zlikwidowanych przedproży – które usuwano z ulic około 1870 r. ze względu na kolizję z potrzebami komunikacyjnymi, ale obecnie takiej kolizji nie ma, bo ul. Długa jest dostępna praktycznie tylko dla pieszych. Nie wiem, od kogo pochodzi ta propozycja, ale na pewno spotkała się z przychylnością konserwatora. Czy w ślad za tym ogródki zaczną nawiązywać wyglądem do historii, przynajmniej w takiej formie jak drewniana balustradka wystawiana na sezon przed Domem Uphagena, zobaczymy…
Więc nie bardzo wierzę w przywiezienie obecnych płyt jako balastu na żaglowcach, bo gdzie miałyby być składowane przez kilkaset lat?
Oczywiście, że te płyty położono w tym miejscu długo po wojnie (czy nie razem z likwidacją tramwaju?). Ale jak już napisałem: "Horhe (czy to może był Guidesailing?) opowiadał, że płyty pochodzą z nabrzeży w Nowym Porcie." Pytanie, skąd się wzięły w Porcie.
Moim zdaniem płyty kamienne na Długim Targu i ul. Długiej położono w latach sześćdziesiątych albo i siedemdziesiątych XX wieku - wcześniej była tam normalna nawierzchnia uliczna, czyli bruk - może jakieś płyty kamienne w pasie chodnika, trzeba by przeanalizować stare zdjęcia
Byłam niedawno na wykładzie prof. Januszajtisa z okazji 750 lat historii Wrzeszcza i przypominam sobie (niestety niedokładnie), że wspomniał coś o płytach chodnikowych w Gdańsku - w tonie żalu, że we Wrzeszczu nie odtworzono charakterystycznych, dużych płyt tak, jak uczyniono to w Gdańsku.
Jeżeli mnie pamięć nie myli to w latach 60-tych wymieniono bruk na te płyty. Prawdopodobnie pochodziły z cmentarzy poniemieckich.Wtedy się o tym szeptało. Mówiło sie ,że z cmentarza na Stogach. Ale czy to prawda nie dam ręki uciąć. Znawcy to wyjaśnią.
Na początku XX wieku na istniało torowisko, jezdnia wykonana była z kostki a chodniki z małych płyt. Taki stan istniał jeszcze w połowie lat 70 tych, kiedy zamknięto ruch kołowy i utworzono deptak. Na Długiej ułożono płyty z czerwonego granitu i jasnego ze Strzegomia, na Długim Targu zamiast czerwonego granitu zastosowano kostkę kamienną .
Te roboty spowodowały podniesienia poziomu ulicy. Zasadniczo wpłynęło to na proporcje Studni Neptuna, stała się nieco niższa.
Nie wiem skąd pochodził czerwony granit, na „moje oko” nie jest z polskich kamieniołomów. Być może właśnie on był materiałem balastowym, gdzieś ze Skandynawi.
_________________ „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”.
Coraz większy problem z remontem Dworku Sierakowskich, najstarszego w pełni zachowanego sopockiego zabytku, mają władze miasta. Pierwotny plan zakładał, iż prace rozpoczną się 1 września. Rzeczywistość okazała się jednak zdecydowanie mniej przyjemna i urzędnicy zmuszeni byli właśnie anulować drugi już przetarg ogłoszony w tej sprawie.
Za pierwszym razem nie zgłosili się chętni do zmodernizowania obiektu. Drugi przetarg zaczął się obiecująco. Złożono pięć ofert. Szybko okazało się jednak, iż tylko dwie z nich spełniają wymogi formalne. Miasto wybrało tańszą, opiewającą na 2,3 mln zł. Drugi z oferentów, który za prace remontowe zainkasować chciał 3 mln zł, odwołał się. Sprawa trafiła do sądu arbitrażowego, a ten zadecydował, iż procedury należy powtórzyć. Trwało to na tyle długo, iż wadium jednego z oferentów nie zostało przedłużone. W tej sytuacji miasto zdecydowało się anulować przetarg.
- Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku budowlanym i fakt, że buduje się w ostatnich miesiącach mniej, postanowiliśmy, że rozpiszemy kolejny przetarg - mówi Wojciech Fułek, wiceprezydent Sopotu.
Miasto liczy, iż dzięki globalnemu kryzysowi uda się, paradoksalnie, zaoszczędzić nieco pieniędzy. Oznacza to jednak, iż sam remont znów przesunie się w czasie. Niemal pewne jest, iż wbrew pierwotnym planom dworek, który stanowi też swoiste centrum kulturalne Sopotu, podczas przyszłego sezonu będzie zamknięty.
- Na szczęście opiekujące się dworkiem Towarzystwo Przyjaciół Sopotu skupia się na działaniach kulturalnych skierowanych do mieszkańców miasta, więc większych związków między porą roku a aktywnością dworku nie ma - dodaje Fułek.
Urzędnicy zapowiadają, iż kolejny przetarg dotyczący remontu zabytkowego budynku rozpisać będą chcieli w ciągu najbliższych dwóch tygodni
fot.T.Bołt.jpg
Plik ściągnięto 27577 raz(y) 14,25 KB
_________________ „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”.
Nowym właścicielem jednego z najcenniejszych pomorskich zabytków - Bramy Stągiewnej w Gdańsku - może się stać Jan Przywara ze Stogów, znany bardziej pod pseudonimem "Tygrys". Bramę Stągiewną (400 metrów kw. powierzchni użytkowej) na sprzedaż wystawiła przed prawie trzema laty Spółdzielnia Pracy Twórczej Polskich Artystów Plastyków "ARPO". Początkowa cena - 7,8 mln zł wzrosła ostatecznie do 10 mln zł.
- Próbowano przez długi czas szukać kupców w kraju i Europie - twierdzi nasz informator. - Niestety, chętnych do wzięcia za duże pieniądze zabytku z czuwającym nad wszystkim konserwatorem w tle nie było.
Dlatego spółdzielcy z tak dużym entuzjazmem przyjęli ofertę Jana Przywary. Entuzjazm lekko zmalał, gdy kupiec postawił dodatkowe warunki.
- Zaproponował, by przed zawarciem transakcji wprowadzić do spółdzielni 10 wskazanych przez niego osób - mówi jeden z artystów. - A to część spółdzielców zaniepokoiło.
Bagatelizuje to wiceprzewodniczący rady nadzorczej Spółdzielni Arpo, Czesław Gajda.
- Pan Przywara jest jednym z wielu zainteresowanych kupnem naszego obiektu. Jak na razie przedstawił jedną z bardziej interesujących propozycji. Z tego co wiem, nigdy nie był w żaden sposób zadłużony, nie miał też zaległości wobec kontrahentów lub urzędu skarbowego. Nie mam podstaw wątpić w jego zamiary - twierdzi Gajda. - Obecnie spółdzielnia liczy 38 członków. Chcemy uzyskać jak najlepszą cenę, aby podzielić te pieniądze wśród wszystkich członków.
Gotycki zabytek artyści użytkują od 1972 roku. Kiedy się tam wprowadzili, był on w stanie kompletnej ruiny. Część budynku została spalona i musiano wznieść ją na nowo. Na początku lat 90. spółdzielcy wykupili obiekt. Jego cena została obniżona o nakłady na odbudowę i konserwację.
Zgodnie ze statutem, Spółdzielnia Pracy Twórczej Polskich Artystów Plastyków "ARPO" zajmuje się produkcją biżuterii z metali i kamieni szlachetnych, projektowaniem odzieży, obuwia, biżuterii oraz dekoracją wnętrz. Sprzedaje także dzieła sztuki współczesnej i wyroby jubilerskie. Osoby, które miałyby się stać się z polecenia przyszłego właściciela jej członkami, raczej z twórczością artystyczną nic wspólnego nie mają. Aby ominąć względy formalne, spółdzielcom zaproponowano... zmianę statutu.
Zgodnie z prawem spółdzielczym, zmiana statutu spółdzielni wymaga uchwały walnego zgromadzenia podjętej większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy uprawnionych do głosowania. Na walnym zgromadzeniu każdy członek ma jeden głos, bez względu na ilość posiadanych udziałów.
- Niektórzy obawiają się, że zgoda na wprowadzenie osób polecanych przez przyszłego właściciela może ostatecznie doprowadzić do bezgotówkowego przejęcia zabytku - przyznaje proszący o anonimowość spółdzielca.
- Nie ma co panikować. Zgłosili się do nas także zainteresowani kupnem na przykład z Gruzji. Kto mi zagwarantuje, że są oni uczciwi i skąd mają pieniądze na kupno naszej nieruchomości - ripostuje Czesław Gajda.
Jan Przywara nie skomentował "Polsce Dziennikowi Bałtyckiemu" swoich poczynań biznesowych. Staraliśmy się skontaktować z nim przez jednego z jego obrońców, mec. Krzysztofa Wolińskiego. Stwierdził on jednak, że pan Przywara niechętnie podaje numer swojego telefonu i może nie chcieć rozmawiać o swoich interesach z dziennikarzami.
Na razie w całej sprawie jedno jest pewne - Brama Stągiewna to cenny kąsek i jeszcze cenniejszy zabytek.
- To obiekt kluczowy dla miasta, najważniejszy z ocalałych zabytków Wyspy Spichrzów. Między jego wieżami, czyli Stągwiami Mlecznymi była brama wjazdowa do Gdańska - mówi dr Marian Kwapiński, wojewódzki konserwator zabytków, który zastrzega, że nie ma wpływu na to, kto zostanie właścicielem bramy. - Jednak ze względu na fakt iż mamy do czynienia z zabytkiem dużej klasy, będę się bacznie przyglądał poczynaniom każdego nowego właściciela - zapowiada konserwator.
Kim jest "Tygrys" ze Stogów
"Tygrys" uważany jest czasem za znaczącą osobę w trójmiejskim półświatku. Często nazywano go też "królem Stogów".
Jan Przywara podejrzewany jest o kierowanie grupą przestępczą, zajmującą się m.in. kradzieżami paliwa, wymuszeniami haraczy, przemytem kradzionych aut. Mimo kilku toczących się procesów i pojawiających się co jakiś czas oskarżeń oficjalnie uchodzi za szanowanego biznesmena. Nigdy nie został skazany prawomocnym wyrokiem.
Sam "Tygrys" twierdzi, iż nie ma żadnych związków ze światem przestępczym i jest zwykłym przedsiębiorcą.
Dorota Abramowicz, Robert Kiewlicz - POLSKA Dziennik Bałtycki
Jest szansa na dokończenie restauracji i zagospodarowanie Bramy Wyżynnej, będącej jednym z najcenniejszych gdańskich zabytków architektury obronnej. Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, do którego od roku 2003 należy brama, wystąpiło z wnioskiem do władz samorządowych województwa pomorskiego o dofinansowanie prac konserwatorskich z Regionalnego Programu Operacyjnego, z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
- Wnioski o dofinansowanie projektów, realizowanych w ramach RPO, w tym nasz, będą rozpatrywane na drodze konkursu w czerwcu - zaznacza Mariusz Lewandowski, dyrektor ds. ekonomicznych MHMG. - O pieniądze wystąpiliśmy wspólnie z Urzędem Miejskim w Gdańsku i z Urzędem Marszałkowskim Województwa Pomorskiego. Jeżeli uda się nam wygrać konkurs, na rewaloryzację bramy powinniśmy otrzymać około 4 milionów złotych, stanowiące 75 procent kosztów inwestycji. Resztę zadeklarowało się dołożyć miasto. Uzyskanie wsparcia finansowego z funduszy unijnych umożliwiłoby nam przeprowadzenie przetargu na wykonawcę jeszcze w tym roku. Prace konserwatorskie zaczęłyby się w przyszłym roku.
Brama zostanie nie tylko odrestaurowana, ale i przebudowana na siedzibę Centrum Informacji Turystycznej Regionalnej i Miejskiej, co przewiduje projekt wojewódzkich władz samorządowych "Zintegrowany system informacji turystycznej województwa pomorskiego". Muzeum będzie użytkować centrum wspólnie z Gdańską Organizacją Turystyczną i Pomorską Regionalną Organizacją Turystyczną. Będzie ono służyć promocji turystycznej Pomorza, Gdańska oraz na specjalnym stoisku - Ratusza Głównomiejskiego, siedziby muzeum i jego oddziałów, którymi są Dwór Artusa, Dom Uphagena, Muzeum Bursztynu w Zespole Przedbramia (Wieża Więzienna i Katownia) czy Twierdza Wisłoujście.
Gotowy jest już projekt centrum, uzgodniony z wojewódzkimi służbami konserwatorskimi. Dokumentacja określa zakres prac renowacyjnych i budowlanych, w oparciu o wykonane w poprzednich latach badania archeologiczne, historyczno - architektoniczne i ekspertyzy konstrukcyjne. Zbadano także wpływ drgań gruntu, wywoływanych przez samochody, na konstrukcję bramy.
Dyrektor Lewandowski wyjaśnia, że rezultatem prac konserwatorskich i budowlanych ma być odzyskanie przez bramę historycznego wyglądu i walorów estetycznych oraz jej dostosowanie do funkcji centrum informacyjnego. Przejście bramne zostanie przeszklone z obu stron, a wewnętrzne ścianki działowe usunięte. W efekcie powstanie przestronna hala operacyjna centrum z antresolą. Na poddaszu znajdować się będą pomieszczenia magazynowe i biurowe.
W 1996 roku, na zlecenie miasta, wykonano badania kamiennych elewacji bramy i wstępne prace restauracyjne. Wykazały one, że piaskowiec jest znacznie zawilgocony i zasolony. Przyczyniała się do tego także roślinność pnąca (winnobluszcz), porastająca fasadę południową. Niektóre elementy ozdobne były wykruszone i luźne, co groziło ich spadnięciem na chodnik. Usunięto więc roślinność, umocowano nadwątlone detale i zakonserwowano elementy żelazne. Budowlę zabezpieczono przed zawilgoceniem. Przy fundamentach, od strony elewacji i wewnętrznej, wywiercono głębokie otwory, które pozwoliły wprowadzić środek izolujący (metodą termoinekcji). Dzięki zabezpieczeniom zahamowany został proces niszczenia ceglanych murów i kamiennych fasad.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum