Dawny Gdańsk Strona Główna Dawny Gdańsk


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Moje spotkanie z tow. Gierkiem
Autor Wiadomość
Zoppoter 
Wolny Prusak

Dołączył: 28 Kwi 2004
Posty: 3687
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 10:55 am   

parker napisał/a:
Zoppoter napisał/a:


A mnie to kto ponosi?



Ja mogę :hihi:



O, to by mi się podobało... I jeszcze gdybys zechciała mnie pogłaskac i wycałować. Kieszonkowym też nie pogardzę... :mrgreen:
 
Marcin 


Dołączył: 14 Mar 2004
Posty: 4244
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 11:02 am   

Zoppoter, bo jeszcze żona się dowie... :hihi:
_________________
Frakcja Miłośników Niewygodnych Kin
--------------------------------------------------------------------------
Až dojde moja poslední hodina, pochovajte mňa do bečky od vína
--------------------------------------------------------------------------
 
Zoppoter 
Wolny Prusak

Dołączył: 28 Kwi 2004
Posty: 3687
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 11:25 am   

Marcin napisał/a:
Zoppoter, bo jeszcze żona się dowie... :hihi:


Ona eż reflektuje na kieszonkowe...
 
parker 


Dołączyła: 08 Wrz 2004
Posty: 4927
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 1:20 pm   

Zoppoter napisał/a:
parker napisał/a:
Zoppoter napisał/a:


A mnie to kto ponosi?



Ja mogę :hihi:



O, to by mi się podobało... I jeszcze gdybys zechciała mnie pogłaskac i wycałować. Kieszonkowym też nie pogardzę... :mrgreen:


Nie ma sprawy... w końcu masz już te 15 lat :)
A kieszonkowe damy żonie... na kino :hihi:
 
Grün 
Oberpomuchel


Dołączył: 03 Lis 2003
Posty: 7010
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 3:55 pm   

Czy Wy nie możecie takich spraw załatwiać prywatną wiadomością? Toż słuchać chadko! :%
 
 
parker 


Dołączyła: 08 Wrz 2004
Posty: 4927
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 4:22 pm   

A co, pewnie też byś chciał być pogłaskany? :wink:
 
Grün 
Oberpomuchel


Dołączył: 03 Lis 2003
Posty: 7010
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 4:38 pm   

Ja się nie dam sprowokować :%
 
 
parker 


Dołączyła: 08 Wrz 2004
Posty: 4927
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 4:47 pm   

Ustosunkuję się po powrocie :hihi:
 
bazyli 


Dołączył: 19 Lis 2004
Posty: 80
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 9:29 pm   

Moje spotkanie z Billem Clintonem

ako, że wasz Ambroży, podróżnik - globtroter wspominał - na przestrzeni swego długiego życia nie jedną osobę w swoim życiu spotkał, z niejedną pił wódkę, ale to spotkanie wspomina szczególnie. W końcu nie zawsze ma się okazję stanąć oko w oko z samym Prezydentem Stanów Zjednoczonych! Choć też, musi się do tego przyznać, zakończyła się ona jego wielkim blamażem. Ale zacznijmy po kolei. Było to pewnego sierpniowego poranka roku 1996. Czas rozognionej kampanii wyborczej do sejmu i senatu. Dzień wcześniej, z wielką pompą - pan Prezydent, w towarzystwie wielkich i maluczkich tego kraju, na Placu Zamkowym uroczyście przyjmował nasz kraj w poczet członków NATO. Tajemnicą poliszynela było to, że podczas każdej wizyty w obcym kraju - Bill ma zwyczaj codziennie rano uprawiać jogging po ulicach stolicy w której akuratnie przebywał. Wasz Ambroży otrzymał cynk od swojego ukochanego brata - Kleofasa, który był wtedy dźwiękowcem w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych (dla ułatwienia dodam, że chodzi o stację w której ktoś "był jaki był"), że istnieje duże prawdopodobieństwo spotkania się z Billem Clintonem oko w oko podczas jego porannej przebieżki w Parku Łazienkowskim. Do pracy w "Departamencie", w którym wtedy pracował, Ambroży miał stawić się dopiero na druga po południu, miał więc sporo czasu. Choć owa "informacja" pochodziła z dobrego źródła zbliżonego do amerykańskiej ambasady, nie było do końca pewne, czy tak się stanie, bo, pan Prezydent, poprzedniego wieczoru mógł "zabalować" na bankiecie w Pałacu Namiestnikowskim i być "niedysponowany" oraz olać poranne bieganie. Ambroży wcale bym mu się nie dziwił. Każdy po ostrej bani by tak zrobił. Cynk głosił, że Bill zacznie biegać o dziewiątej. Już o ósmej trzydzieści ekipa "telewizyjnych newsów" z wozem satelitarnym w poszerzonym o skromną osobę Ambrożego składzie zajęła strategiczne miejsce przy wejściu do Łazienek. Wszyscy nerwowo rozglądali się nerwowo w poszukiwaniu "konkurencyjnych ekip", ale okazało się że są jedynymi przedstawicielami "mediów" w okolicy. Dobra nasza, wyglądało, że jak wszystko pójdzie dobrze, to uda się przeprowadzić ekskluzywny wywiad z biegającym Clintonem. To byłaby dopiero sensacja! Redaktor prowadzący przełykał nerwowo ślinę, powtarzając w pamięci pytania, które zada Billowi. Nerwowo konsultował je z redakcją "Faktów". Na propozycję - by wysłać kogoś "bardziej doświadczonego" odparł z wyższością, że to jego "numer życia" i nikomu nie pozwoli wyrwać sobie z rąk takiej okazji. Pełni napięcia czekają... Czekają... Czekają... Minęła dziewiąta. Dziewiąta piętnaście... Nic, cisza... Dzieci spacerują po alejkach z matkami, jakaś pani sprząta trawnik. Nic się nie dzieje... Czekają... Dziewiąta czterdzieści. Ani widu, ani słychu. Tylko przechodnie dziwią się, widząc telewizyjną ekipę w pełnym rynsztunku, czekającą na nie wiadomo kogo. Faktycznie wyglądają jak palanty, stojąc tak i czekając. Redaktor zaczyna się niepokoić. Sięga po telefon. Krzyczy do słuchawki, po czym zrezygnowany siada na jednej z ławeczek. Milczy przez chwilę, po czym daje znać całej ekipie. - Zwijamy się. Dostałem informację że nic z tego... Prezydent ruszył właśnie na lotnisko... Leci do Pragi. Jak skończycie, dajcie znać, ja idę na wódkę... W oczach redaktora Ambroży dostrzegł złość i rezygnację i załamanie zarazem. Tyle przygotowań na nic... Wizja telewizyjnej kariery odsunęła się wraz z odlotem Clintona. Zrozumiał to i brat Ambrożego, który postanowił pocieszyć redaktora. - Trzymaj - powiedział do Ambrożego, dając mu do ręki statyw telewizyjnego mikrofonu i pobiegł za odchodzącym No cóż, po chwili gapienia się na pustą ulicę i milczenia, Ambroży spojrzał na zegarek. Było już kilka minut po dziesiątej. Trzeba było myśleć o powrocie. Ekipa zaczynała zwijać sprzęt I wtedy stał się cud. Ni stąd ni z zowąd rozległ się sygnał policyjnej karetki. W asyście radiowozu, na parkingu przed wejściem do Parku pojawił się przyciemniany lincoln. Cała ekipa zbaraniała. w końcu, nieco przytomniejszy, kamerzysta, klepie kolegów po ramieniu i w mgnieniu oka to, co miało być zwinięte, zostaje znów rozpakowane. Pod czujnym okiem agenta służb specjalnych USA, w ciemnych okularach i ze stosowna słuchawką w uchu, otwierają się drzwi samochodu i ze środka wychodzi ubrany w jasny dres Prezydent USA Bill Clinton w całej okazałości. Rozgląda się i dostrzega nerwowe przygotowania telewizyjnej kamery. Widać, że się uśmiecha. Dla niego to też jest niezła publicity. Pokażą w telewizji jak to pan prezydent dba o kondycję fizyczną. Mówi coś do swoich agentów ochrony, których jest sześciu, tak samo jak on, ubranych w dresy, ale czarnego koloru. Takie klasyczne z napisem FBI na plecach. Po chwili rusza do biegu. Kamerzysta kręci zajadle. Bill się uśmiecha, po czym agenci jak za machnięciem czarodziejską różdżką, rozstępują się i zaskoczony Ambroży dostrzega, że pan prezydent kieruje się w jego stronę. Ambroży wpada w panikę. Po pierwsze, on tu przyszedł tylko tak, dla towarzystwa. Po drugie nie ma zupełnie pomysłu - o co, do cholery, miałby zapytać pana Prezydenta, gdyż ten, który miał te pytania zadać jest teraz gdzieś w pobliskiej knajpce i zalewa pałę. I, co najgorsze, Ambroży nie zna angielskiego! W szkole uczył się niemieckiego, i podejrzewał że Clinton raczej nie zna tego języka... Po polsku też raczej nie umie. Przez głowę Ambrożego przelatują setki panicznych myśli. Zanim Bill Clinton do niego dobiegnie - a ma gdzieś tak około pięćdziesiąt metrów - Ambroży w panice gotów jest rzucić mikrofon i uciec. Widzi błagalne spojrzenia całej ekipy. Powiedz, coś! Tylko coś powiedz. Zapytaj o cokolwiek, może sam złapie haczyk i zacznie mówić od siebie. Z przerażenia miękną mu nogi. Clinton staje. Uśmiecha się płomiennie do kamery. Pełny profesjonalizm. No i tutaj przeszyła Ambrożego ozdrowieńcza myśl. - Poland? OK? - rzuca przerażonym głosem do nieco zbaraniałego Prezydenta. Uśmiech znika z jego twarzy. Patrzy na Ambrożego jak na idiotę, co to się urwał z choinki. - Ok... Mówi, po czym odwraca się i biegnie dalej. Kamerzysta był w stanie zapanować nad śmiechem. Aż cały się krztusił. - No co? - pyta Ambroży Patrzył na zbaraniałe twarze współtowarzyszy z ekipy. Kamerzysta nie był w stanie się opanować. Ambroży wzruszył ramionami i odstawił mikrofon, opierając go o maskę samochodu, po czym odchodzi Alejami w stronę centrum. Ma świadomość, że stracił wielką okazję, ale w końcu, nie każdy rodzi się orłem. Dlatego, ty, zwłaszcza młody czytelniku, ucz się języków obcych, bo kto wie, może i ty kiedyś będziesz mógł porozmawiać z Prezydentem USA. A wiecie, co zrobił redaktor, kiedy dowiedział się, co się stało? - Kurwa mać! Urżnął się na cacy. I o mało nie dostał zawału... A w telewizorze puścili tylko kilkanaście sekund, jak prezydent biega po Parku. Materiał z tej relacji został skasowany i zniknął w mrokach nie pamięci... Tak oto wasz Ambroży Lumbago zbłaźnił dziennikarską palestrę przed obliczem amerykańskiej administracji... W końcu sami byli sobie winni. Picie alkoholu w pracy zgubi każdego. Z wyrazami głębokiego szacunku... Wasz... Ambroży Lumbago

Ambroży Lumbago
 
bazyli 


Dołączył: 19 Lis 2004
Posty: 80
Wysłany: Czw Gru 23, 2004 9:36 pm   

A tak poważnie - to wydarzenie było naprawdę autentyczne - Byłem nie jego uczestnikiem ale świadkiem (dziennikarz nwesów rzeczywiście poszedł się urżnąc a zbaraniały mikrofoniarz który nie znał angielskiego - właśnie tak powiedział do Clintona!!!)
W przygotowaniu - relacja ze spotkania z Rywinem
Moje spotkanie z Michaelem Jacksonem
Dziadek i KGB - choć to mało śmieszna sprawa...
Uściski z wszystkimi prezydentami polski - bo miałem okazje uścisnąc ręce wszystkim trzem Wałęsie - Jaruzelskiemu - i Kwaśniewskiemu...
 
ronin33 


Dołączył: 28 Lis 2004
Posty: 8
Wysłany: Sob Gru 25, 2004 10:51 am   

Czy mozemy tez sie usciskac? Bo wiesz, rozne sa koleje losow, moze zostane prezydentem? Wtedy nie bedziesz musial czaic sie gdzies za krzakami, juz bedziesz mial to za soba :hiihihi: pozdr. Tomek
 
Grün 
Oberpomuchel


Dołączył: 03 Lis 2003
Posty: 7010
Wysłany: Sob Gru 25, 2004 12:47 pm   

ronin33 napisał/a:
moze zostane prezydentem?

Albo szogunem!!!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Dawny Gdańsk Strona Główna

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template subTrail v 0.4 modified by Nasedo. adv Dawny Gdansk